w którym, w co trudno uwierzyć z dzisiejszej polskiej perspektywy, 24 października ok. godz. 21 termometr wskazuje 23°C. Gdzie w piątkowy wieczór równie wielka kolejka stoi przed popularną dyskoteką, co przed kościołem do figury Jezusa. W którym nazwy ulic i przedstawiające je obrazki nie przestają nas zadziwiać, a masy ludzi, jaka przemieszcza się między bodaj najpopularniejszymi placami miasta wcześniej nie widzieliśmy. Wszystko to równie zaskakujące, co chryzantemy na ladzie tapas baru. http://www.patrzenaplac.pl/pozdrowienia-z-madrytu/
I przyszła niedziela i czas na pożegnanie z Madrytem. Jednak jeszcze przed odjazdem zdążyliśmy zakosztować co nieco. Tak więc byliśmy na słynnym targu El Rastro.
A żeby tam dojść szliśmy ulicami, na których widać było, że wielu mieszkańców Madrytu świętowało poprzedniego wieczora zwycięstwo Realu Madryt nad Barceloną. Targ zrobił wrażenie. Ogromna ilość straganów i niewyobrażalna wręcz ilość ludzi. Na pewno temat na nowy wpis. A potem przypadkiem zajrzeliśmy do miejsca Casa Amadeo Los Caracoles. I skosztowaliśmy ślimaków tym razem jednak gotowanych z chorizo w wielkim garze… Dziś tylko jedno zdjęcie z tego ciekawego miejsca. A potem jeszcze ok godz. 13 hiszpańskie śniadanie. Hiszpańskie z uwagi zarówno na to co jedliśmy, jak i na to, o której godzinie. Bardzo fajna taberna Mas Corazon, także warta kilku słów więcej. I wszystkie stoliki w niej zajęte i sporo oczekujących z nadzieją na wolny stolik. A zamówienia, maksymalnie monotonne – kawa, wino, piwo, tosty (fantastyczne) i tapasy. Nie no, jedna anglojęzyczna „dziwaczka” zamawia herbatę… A potem już tylko nerwowe oczekiwanie jakiż to tapas teraz jest w obiegu… Jeszcze tylko oddać klucze do mieszkania i wyruszyć do Toledo. http://www.patrzenaplac.pl/hiszpanskich-pozdrowien-czesc-2/
Gdzie w piątkowy wieczór równie wielka kolejka stoi przed popularną dyskoteką, co przed kościołem do figury Jezusa. W którym nazwy ulic i przedstawiające je obrazki nie przestają nas zadziwiać, a masy ludzi, jaka przemieszcza się między bodaj najpopularniejszymi placami miasta wcześniej nie widzieliśmy. Wszystko to równie zaskakujące, co chryzantemy na ladzie tapas baru.
http://www.patrzenaplac.pl/pozdrowienia-z-madrytu/
I przyszła niedziela i czas na pożegnanie z Madrytem. Jednak jeszcze przed odjazdem zdążyliśmy zakosztować co nieco. Tak więc byliśmy na słynnym targu El Rastro.
A żeby tam dojść szliśmy ulicami, na których widać było, że wielu mieszkańców Madrytu świętowało poprzedniego wieczora zwycięstwo Realu Madryt nad Barceloną. Targ zrobił wrażenie. Ogromna ilość straganów i niewyobrażalna wręcz ilość ludzi. Na pewno temat na nowy wpis. A potem przypadkiem zajrzeliśmy do miejsca Casa Amadeo Los Caracoles. I skosztowaliśmy ślimaków tym razem jednak gotowanych z chorizo w wielkim garze… Dziś tylko jedno zdjęcie z tego ciekawego miejsca. A potem jeszcze ok godz. 13 hiszpańskie śniadanie. Hiszpańskie z uwagi zarówno na to co jedliśmy, jak i na to, o której godzinie. Bardzo fajna taberna Mas Corazon, także warta kilku słów więcej. I wszystkie stoliki w niej zajęte i sporo oczekujących z nadzieją na wolny stolik. A zamówienia, maksymalnie monotonne – kawa, wino, piwo, tosty (fantastyczne) i tapasy. Nie no, jedna anglojęzyczna „dziwaczka” zamawia herbatę… A potem już tylko nerwowe oczekiwanie jakiż to tapas teraz jest w obiegu… Jeszcze tylko oddać klucze do mieszkania i wyruszyć do Toledo.
http://www.patrzenaplac.pl/hiszpanskich-pozdrowien-czesc-2/