0
Patrzę Na Plac 18 grudnia 2014 21:45
Jak człowiek gugluje słowo marcepan to w wynikach pojawiają się m.in. przepisy. I trzeba przyznać, że jest to jakiś pomysł, by któryś wprowadzić w życie. Tym bardziej, że: świątecznie – jak najbardziej; przepisy wydają się banalne; wszystkie składniki posiadam; więc chyba czas na przedstawienie tego pomysłu, jako owacyjnie witanego, dzieciom. I od razu warunek, że przy okazji użycia jednak kapki alkoholu nie będą oblizywały paluchów. W kwestii posiadania wszystkich składników to szczęśliwie jestem w lepszej sytuacji niż czytelnik jednego z portali internetowych, który swego czasu po nagłośnieniu choroby filipińskiej, drink o nazwie „Filipińska zaraza” wedle receptury podanej na owym portalu chciał sobie przygotować. Stanęło jednak na tym, że ze wszystkich niezbędnych składników posiadał tylko wódkę i ze smutkiem, a może tak mi się tylko wydawało, podzielił się tym w komentarzach do wspomnianego przepisu. I w ogóle może dobrze byłoby przygotować ten marcepan samodzielnie, bo jak wynika z wikipedii dzisiaj można się natknąć na różnej maści podróby marcepana. Jest więc percepan, arachipan i keszupan. Z uwagi na brzmienie ja osobiście stawiam na percepan, z uwagi na skład – już mniej. A Keszupan to już jednak brzmi fatalnie. No i tak wgłębiając się we wspomniany wpis człowiek dowiaduje się, że ów marcepan jest obecny w Europie już naprawdę długo. O autorstwo przepisu spierają się i ponoć to spór odwieczny – Włochy i Węgry, a w tych ostatnich nawet mają muzeum marcepana. Niezależnie od tego autor wyjaśnia, że ojczyzną marcepana jest jednak miasto w Niemczech – Lubeka. No i jakby odchodząc od tych słów kilku tytułem wstępu trzeba stwierdzić, że gdy się człowiek znajdzie w takim hiszpańskim Toledo to od razu musi odnieść wrażenie, że nie Włochy, nie Węgry, nie Lubeka, ale właśnie hiszpańskie Toledo to ojczyzna marcepana. Podobnie jak el Greco, marcepan jest tam wszędzie i oni potrafią zrobić z niego wszystko. Jest więc marcepan z napisem Toledo, jest biskup z marcepana, jest pasta do wyrobu zupy. No i jeszcze milion innych. I właśnie z tych marcepanowych słodkości tradycyjnie wyrabianych Toledo słynie. Te słodkości w dodatku często robione są przez zakonnice w tamtejszych klasztorach. I takie np. huesos de santo to raczej jakiś absolutny hit, co po cenie także stwierdzić można. Ciekawostką jest, że w klasztorze kupuje się jednak w nieco inny sposób niż w zwyczajnym sklepie i to jest fajne. Tzn. byłoby fajne, gdyby któraś z zakonnic po usłyszeniu dzwonka otworzyła okienko, ale to najwyraźniej była sjesta. Więc na wielkiej ciekawości się skończyło.
http://www.patrzenaplac.pl/swieta-marcepan-toledo/

Dodaj Komentarz